Amortyzacja jest dla mnie kluczowym aspektem przy wyborze butów do koszykówki. Od kiedy Adidas zaczął stosować piankę Boost w swoim obuwiu, moje zainteresowanie produktami niemieckiej marki zdecydowanie wzrosło. Opinie recenzentów głosiły, że Boost to nowa jakość w redukcji wstrząsów. Zachęcony tymi pochlebnymi opiniami, postanowiłem dać szansę, wchodzącemu wtedy na rynek modelowi D Rose 5.
Do czasu przesiadki na Rose 5, moim butem meczowym był Lebron X. Kto miał przyjemność używać tego modelu, wie że kombinacja systemów Zoom Air i Air Max daje nieporównywalną amortyzację. Niestety odbywa się to kosztem stabilności i czucia podłoża. Po wypróbowaniu 5 edycji butów Derricka Rose’a okazało się, że Adidasowi udało się uzyskać w swoich butach podobny efekt, przy zachowaniu lepszej stabilizacji i kontaktu z boiskiem. Producent kontynuował tę tendencję przy okazji modelu D Rose 6, który ujrzał światło dzienne w 2015 roku.
Sezon 2016/2017 to kolejna edycja Rose’ów, tym razem oznaczona numerem 7. Czy Adidasowi udało się po raz kolejny dostarczyć but, mogący walczyć o palmę pierwszeństwa na koszykarskim rynku?
Przy pierwszym kontakcie z butem (kolorystyka ‘Smoke Grey’), uwagę zwraca nietypowa cholewka z charakterystycznymi panelami bocznymi oraz masywnym plastikowym elementem znajdującym się z tyłu buta. Zastosowanie nieregularnych kształtów nadaje cholewce ‘organiczny’ charakter.
Oprócz wspomnianych elementów, cholewka wykonana jest siatki, którą Adidas nazywa ‘engineered mesh’. Materiał oferuje kompromis pomiędzy elastycznością, a wytrzymałością. W ofercie znajduje się również model w wersji Primeknit, który gwarantuje lepsze dopasowanie do stopy, kosztem zmniejszonej odporności na uszkodzenia.
W przeciwieństwie do poprzedników, cholewka jest jednoczęściowa i nie posiada klasycznego, wyodrębnionego języka. Sprawia to, że but jest nieco trudno założyć i trzeba posiłkować się rozluźnianiem sznurówek. Skoro już o sznurówkach mowa, to jest to w moim odczuciu najsłabszy element tego modelu. Sznurowadła są sztywne i mają tendencję do skręcania, co utrudnia poprawne zawiązanie.
Zwieńczeniem cholewki jest neoprenowy kołnierz, który dobrze otula kostkę i gwarantuje solidną ochronę. Zarówno kołnierz, jak i język są cieńsze niż w D Rose 6. Ta zmiana wyszła butom na dobre, ponieważ zapewnia lepsze dopasowanie do nogi.
Amortyzację gwarantuje wspomniany wcześniej Boost, rozciągający się na całej długości buta. Pianka jest najgrubsza w tylnej części, a jej ilość stopniowo zmniejsza się ku przodowi.
Podeszwa jest wykonana z twardej gumy, podobnej do tej zastosowanej w poprzednich edycjach. Na pięcie znajduje się plastikowy element, mający poprawić stabilność.
Branding Adidasa jest dość subtelny. Oprócz dużego logo D Rose na języku, buty zostały ozdobione trzema paskami z przodu oraz małym logiem z tyłu. Nie zabrakło również standardowego podpisu Derricka, który tym razem znajduje się w tylnej części buta.
Jakość wykonania wszystkich elementów jest bardzo wysoka. Porządne szwy, klejenie oraz solidne materiały, powinny zapewnić wytrzymałość i trwałość przez długi czas.
Buty są bardzo wygodne i dobrze przylegają zarówno do stopy, jak i do stawu skokowego. Poprzednie modele z Boostem miały trochę wolnego miejsca z przodu (pomiędzy palcami a przodem buta). Producentowi udało się wyeliminować tę przypadłość, co znacząco wpłynęło na komfort. Rose 7 nadają się do gry od pierwszego założenia. Podczas dwóch testowych treningów nie doznałem żadnych objawów typowych dla nowego obuwia, jak ucisk, obcieranie, czy niewygoda. Polecam Wam wybór stałego rozmiaru z Adidasa. W moim przypadku jest to niezmiennie 44. Jeśli przesiadacie się z butów Nike, sugeruję zejść pół rozmiaru niżej.
Podobnie jak w poprzednich latach, Boost rewelacyjnie spełnia swoją funkcję. Amortyzacja nie jest aż tak wydatna jak w 6-kach, co jednak nie jest wadą. Pianka wydaje się być nieco sztywniejsza, co wpłynęło na poprawę responsywności i wspominany wcześniej kontakt z podłożem. Może Derrick czuje się już pewnie po kontuzji i nie potrzebuje poduszki pod butem? Jeśli przesiadacie się z jakichkolwiek butów Nike poza Lebron X, gwarantuję, że Boost będzie dla Was nowym doznaniem.
Trakcja również działa bez zarzutu. Moje kolano nie pozwala jeszcze na bardzo dynamiczne zwroty, ale buty spokojnie wytrzymywały zmianę kierunku i nagłe zatrzymania bez utraty przyczepności.
Reasumując, Adidas D Rose 7 Boost, to jeden z najlepszych butów, jakie miałem przyjemność testować. Oprócz drobnego problemu ze sznurówkami, nowe Rose’y nie posiadają słabych punktów i na pewno będą dobrze służyć przez długi czas. Warto w nie zainwestować, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że niektóre kolory są już solidnie przecenione. Ja za swoją parę zapłaciłem niecałe 50% początkowej ceny.
Jeśli również mieliście okazję sprawdzić ten model w akcji, zapraszam do dzielenia się opiniami w komentarzach.
Chcesz mieć buty idealne? Przełóż sznurówki z tych piątek na zdjęciu do 7 i masz buty które sie nie będą rozwiązywać. Ewentualnie wypierz ręsznie sznurówki w płynie zmiękczającym do prania ,ale najlepszy efekt dadzą płaskie sznurówki
LikeLike
Dzięki za radę. Podwójne wiązanie właściwie rozwiązuje problem, ale może spróbuję z praniem. Sznurówki z piątek niestety nie bardzo pasują kolorystycznie 🙂
LikeLike
Daj znać czy z praniem ci wyjdzie. bo mi wyszło przy innym modelu.
Kolorystycznie faktycznie kiepsko,ale ja tam wole mieć dobrze zawiązane buty.
chociaż mi się udało bo mam i 5 i 7 czarno czerwone więc te sznurówki pasują idealnie.
Szare sznurówki mam płaskie z 5 innych,ale trzymam do szarych 7 na przyszłość
generalnie ciężko jest kupić mocne płaskie sznurówki.Jak byś gdzieś znalazł to daj znać.
LikeLike