Być jak Kobe Bryant

Witajcie! Na początek pozwolę sobie na odrobinę prywaty. Ostatni post na blogu zamieściłem w lutym bieżącego roku. Ten czas zbiegł się dość ściśle z moim (niestety nieudanym) powrotem na boisko po kontuzji kolana. Pech chciał, że zerwałem zrekonstruowane więzadło w prawym stawie kolanowym i musiałem znowu iść pod nóż. Obecnie jestem prawie 3 miesiące po drugim zabiegu i walczę o powrót do pełnej sprawności.

Przerwa w aktywności bloga miała związek głównie z intensywną rehabilitacją, choć nie ukrywam, że po kolejnej kontuzji straciłem na jakiś czas zapał twórczy. Niemniej jednak, słyszałem od niektórych z Was, że czytają stare artykuły po kilkanaście razy i postanowiłem “Tak nie może być. Wracam do akcji!”. Odkurzyłem zatem laptopa, rozgrzałem palce i zasiadłem do pisania.

Dzisiaj w mini-cyklu “Być jak…” na warsztat trafia zawodnik bliski mojemu sercu i osobiste źródło inspiracji, Kobe Bryant. Kobe to niewątpliwie zawodnik kontrowersyjny. Przez wielu uważany za prawdziwego boiskowego wojownika, nieugiętego twardziela, który nie spocznie dopóki nie osiągnie koszykarskiej perfekcji. Dla innych samolub z potężnym ego, traktujący słabszych kolegów z drużyny jak pionki na własnej szachownicy.

Prawda jak zwykle leży po środku. Niezależnie od osobistej opinii, nie sposób podważyć faktów- pięciokrotne mistrzostwo NBA, wielokrotne występy w meczu gwiazd, nagroda MVP sezonu zasadniczego oraz finałów i wiele innych wyróżnień mówią same za siebie. Chyba żaden zawodnik nie doczekał się również tylu porównań z ściganym przez LeBrona Jamesa duchem z Chicago, czyli samym Michaelem Jordanem.

Czego zatem możemy się nauczyć od żywej legendy koszykówki, Czarnej Mamby, Władcy Pierścieni, Kobe Wana Kenobi? Z pewnością wielu rzeczy, ale skupmy się na trzech. Oto one:

Determinacja i koncentracja na celu

Już jako młody chłopak, mieszkający z rodzicami we Włoszech, Kobe Bean Bryant postanowił, że tak jak ojciec, będzie w przyszłości zawodnikiem NBA. Kobe poszedł jednak o krok dalej i zdecydował, że będzie najlepszym graczem, który kiedykolwiek występował na amerykańskich parkietach.

Od tego czasu Bryant podporządkował temu celowi całe życie. Koszykówka była dla niego wszystkim. Kiedy nie grał meczów lub nie trenował z kolegami z drużyny, godzinami doskonalił formę rzutową. Jeśli musiał już wrócić do domu, odpalał taśmy z meczami NBA i studiował grające wtedy gwiazdy, “kradnąc” ich sztandarowe zagrania.

Nawet jako supergwiazda NBA, Bryant nigdy nie przestał się rozwijać, adaptując swój wachlarz umiejętności i podejście do zmieniającej się gry, ale również własnych ograniczeń, wynikających z wieku, czy piętrzących się przez lata kontuzji. Do dzisiaj krążą legendy o nieludzkim reżimie treningowym Kobe’go, który zakładał 3 sesje dziennie, poczynając od 4:30 rano.

Los Angeles Lakers Practice

Jeszcze jeden i idę do domu

Niesamowita etyka pracy, wytrwałość w dążeniu do celu i koncentracja mistrza Zen zapewniła Czarnej Mambie uznanie fanów oraz pewne miejsce w składzie Los Angeles Lakers przez 20 sezonów. Jeśli jesteś przekonany, że koszykówka to Twoja wielka miłość i czujesz to całym sobą, daj się jej ponieść i daj z siebie wszystko. Na świecie jest wielu utalentowanych zawodników, ale kombinacja naturalnych predyspozycji i żelaznej woli to domena prawdziwej elity koszykarskiego świata.

Mamba Mentality

Czarna Mamba, to Kobe 2.0, zrodzony z popiołów rozstania z Shaqiem, małżeńskiej zdrady i frustracji wynikami kiepsko grającej drużyny z LA.  Zainspirowany wyjątkowo jadowitą żmiją, Bryant kąsał przeciwników na prawo i lewo, mając tylko jeden cel- siać koszykarskie zniszczenie.

Kiedy wychodzisz na boisko, zaczyna się wojna, która trwa do syreny końcowej. Tutaj nie ma miejsca na żarty, wymianę uprzejmości i przyjacielskie pogawędki. Jest tylko jeden cel- zwycięstwo.

Mamba Mentality to nie tylko zwycięstwo nad przeciwnikiem, ale również wygrana z samym sobą przez pokonanie własnych słabości. Każdy dzień jest nowym wyzwaniem, które popycha Cię do przodu, poszerza koszykarskie horyzonty i daje energię do ciężkiej pracy nas sobą.

Jeśli chcesz być jak Czarna Mamba, wyznaczaj sobie koszykarskie cele i rozliczaj się z ich wykonania. Nigdy nie przestawaj się rozwijać, bo możesz być pewny jednego- kiedy ty odpoczywasz, Kobe właśnie trenuje rzut z wyskoku 😉

Fadeaway

Do tej pory skupiliśmy się na aspektach mentalnych, natomiast na zakończenie mam dla was element koszykarskiej techniki. Fadeaway, czyli rzut z obrotem z pozycji tyłem do kosza, nazywam osobiście “rzutem starych ludzi”. A to dlatego, że często specjalizują się w nim gracze, którzy swoje najbardziej atletyczne czasy mają już za sobą.

Również Kobe, dostrzegając nieuchronny upływ czasu, poszedł w ślady swojego mistrza, MJ-a i opanował fadeaway do perfekcji. Ruch ten pozwala na stworzenie przestrzeni do rzutu, nie wymagając tak naprawdę żadnej przewagi fizycznej nad przeciwnikiem. Nie oznacza to natomiast, że jest to proste zagranie. Skuteczny fadeaway wymaga dobrej koordynacji, równowagi oraz umiejętności wycelowania w ułamku sekundy. Dodam jeszcze, że należy posiadać zdolność odejścia zarówno w prawo, jak i lewo. Jeśli skoncentrujemy się na jednej stronie, dobry obrońca na pewno to dostrzeże.

Kluczem do opanowania tego zagrania jest wypracowanie płynności. Począwszy od wyjściowej sytuacji tyłem do obrońcy, aż do zamknięcia nadgarstka, całe zagranie powinno być jednym, płynnym ruchem. Tylko wtedy oddamy rzut wystarczająco szybko, żeby uniknąć zagrożenia ze strony defensywy.

Bryant_Fades_Over_Butler

Nie bez przyczyny zdjęcie Bryanta ilustruje artykuł o fadeaway’u na Wikipedii

Pracując nad fadeaway’em warto również wprowadzić tzw. “fejki”, czyli zmyłki odejścia w lewą bądź w prawą stronę. Kiedy poczujecie, że obrońca połknął haczyk, to jest to sygnał, żeby odpalić rzut w drugą stronę.

Oto jak zagranie prezentuje Michael Jordan:

Mam nadzieję, że ten skromny wyciąg z bogatego repertuaru zdolności i umiejętności Kobe Bryanta okaże się dla was inspirujący. Weźcie z niego to, co przypadło wam do gustu i bądźcie jak Czarna Mamba- nieustępliwi, waleczni i skoncentrowani na zwycięstwie.

2 comments

Leave a comment